Nawigacja - Znajdz sie :) |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|

Tutaj bede wpisywac straszne historie.... bo straszne historie to jedno z moich hobby :> Zapraszam do czytania 
Obraz ktory krwawi ....
Rodzina w skladzie : mama, tata i piecioro dzieci zamieszkali w pewnym domu ... Ludzie mowili, ze w tym domu straszy. Oni sie nie przejeli tym. W domu nie bylo nic, prucz jednego, pustego obrazu. Probowali go zdjac na rozne sposoby- nie dalo sie. Wreszcie wybrali swoje pokoje i zaczeli sie rozpakowywac. Co kilka nocy z obrazu splywala krew . W tym samym czasie, ktos z rodziny umieral. W ten sposob umarlo juz dwoje dzieci- NATALIA I BARTEK (strzeszcie sie imiennicy) . Oboje mieli po 13 lat. Gdy nastepnym razem obraz zaczol krwawic, Madzia szla do lazienki. Przechodzila obok obrazu, ktory zwykle byl czysty-nic nie bylo na nim namalowane. Tym razem na obrazie byl krwawy napis: NIE OGLADAJ SIE ZA SIEBIE!!!! (nie ogladacie sie) . Ale ciekawosc zzarla Madzie. obejrzala sie za siebie i...........................................................................nic wiecej nie zobaczyla. Ktos a raczej cos wbilo jej kuhenny noz prosto w serce. Zwloki Madzi przeniesiono do jej lozka. Nastepnego dnia rodzice zaczeli wiezyc w klatwe przekletego obrazu. Postanowili sie z pozostala dwojka dzieci przeprowadzic. Niestety dom stanol w plomieniach. Nic nie ocalalo. Jedynie obraz wisial w powietrzu jakby na niewidzialnej scianie. Z jego ram plynol strumien krwi. Na obrazie zas byl krzywy krwawy napis : ZEGNAJCIE....
Moze byc?? Jak na poczatek wstawiam troszke spokojniejsze opowiadania 
Nakarm mnie !
|
Pewnego pochmurnego dnia mały Janek siedział na strychu i szperał w pudłach z pamiątkami. Nagle zobaczył małego pieska-robota. Wyglądał on strasznie miała wielkie oczy i ostre kły, ale Janek, jak to małe dzieci ciekawe, nie mógł się oprzeć i wziął go do ręki. W jednej chwili ślepia pieska zaczęły się mienic we wszystkich kolorach, a on usłyszał tylko dwa słowa: NAKARM MNIE, a potem znikł. Rodzina małego Janka szukała go długo, ale ciała nie odnaleziono. Po tym zdarzeniu rodzice Janka wyprowadzili sie z tamtad. Dom długo stał pusty, aż do pewnego momentyu, gdy wprowadziło się do niego małżeństwo z dzieckiem, mała Gosią. Gosia juz po kilku dniach znała wszystkie zakamarki domu oprócz jednego STRYCHU. Więc postanoiła tam zajrzec. te miejce nie było wcale niezwykłe. Ale wzrok dziewczynki zatrzymał się na pewnej zabawce, był to piesek. Dziewczynka bez wahania podeszła i wzięła go na ręce. A wnet rozległo sie NAKARM MNIE......
|
Kobieta z cmentarza...
|
W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz. Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem. Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju. Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie poczym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice lepiej uwierzą"
|
Przesladowania Klauna
|
30 czerwca 2005r otworzono w Warszawie Szkołę Podstawową nr 10. Odrazu do wszystkich domów zostały przysłane zaproszenia aby rodzice wysłali dzieci do tej szkoły. Szkoła chwaliła sobie wysoki poziom nauczania. Następnego dnia już przyszli chętni aby zapisać swoje pociechy. Gdy rozpoczęły się lekcje klasa 4b miała j.polski w sali 202. Była prześliczna. Podłaga była z paneli a ściany zostały pomalowane na kolor oliwkowo-zielony. Lecz jedna rzecz tam nie pasaowała. Klaun. Wisiał sobie samotnie na rurze przy kaloryferze. Włosy miał czerwone,żółtą koszulke i niebieskie szelki. Gdy rozpoczęła się lekcja pani zaczęła pytać uczniów o imiona a by się z nimi zapoznać. Kiedy to zrobili jeden z chłopców zapytał się co to za klaun tam przy rurze. - Myśle że zwykły klaun,powieszono go tutaj aby dodał uroku tej sali - Nie podoba mi się... - Dlaczego? - Jest dziwny. - Dziecko co ty mówisz?! - Poprostu mi się nie podoba! - Nie bądź śmieszny! Właśnie dostałeś uwagę za pyskowanie do nauczyciela! Chłopiec nazywał się Marcin. Po powrocie opowiedział o tym zdarzeniu rodzicom. Bardzo ich zaniepokoiło dziwne zachowanie nauczycielki. - Dlaczego to zrobiła? - Nie mam pojęcia. - Myślę że poprostu jest przywiązana do tego klauna i nie lubi jak ktoś uważa go za dziwnego. - Może.. Następnego dnia gdy marcin przyszedł do szkoły i miał język polski, klaun siedział na biurku nauczycielki. Zdziwiony tym widokiem usiadł do ławki. Lecz gdy popatrzył na ławkę to przysiągłby ,że popszedniego dnia były nowiutkie prosto ze sklepu. Dzisiaj już wyglądały przerażające ,podrapane,pobrudzone... Najdziwniejsze było to ,że rura od kalloryfera była oderwana. Nauczycielka popatrzyła na Marcina i mówi:"Ty! Znajdź sobie jakiegoś kolege i remontujcie sale! Wiem ,że to wy!" Chłopiec poprosił kolege z ławki o pomoc. Zgodził się. Zostali po lekcji aby odnowić salę. Klaun został. Gdy malowali ściany lalka spadła z biurka. Lekko się przestraszyli. KIedy skończyli swoją prace poszli do domu. w czwartek rano pierwszą lekcją była matematyka. Siedziała tam kukiełka. Ta sama co w sali 202. Po przerwie w sali od polskiego znów siedziała tam ta lalka! Chłopak komletnie nie wiedział o co chodzi! Lecz najdziwniejsze było to ,że nie było ich nauczycielki. Poczym przyszedł dyrektor i powiadomił iż pani od polskiego zrezygnowała z pracy. Na jej miesce przyszedł nowy nauczyciel. Rude włosy, żółta koszulka, niebieskie szelki... -Witam was mooi mili! -Dzień dobry. -Miło mi jestem... Piotr... tak właśnie! Nazywam się Piotr! Marcin zwariował. Przyszedł do domu. Zaczął majaczyc... Rodzice poszli z nim do psychologa. Lecz i on nie mógł mu pomóc. Musieli, poprostu musieli go odda do zakładu. Nie było innego wyjścia... Biedny chłopak. Został zamknięty i odizolowany od świata. Rodzice gop często odwiedzali. Któregoś dnia przyszedł do niego rudy mężczyzna. KIedy wychodził.. miał w ręku dużą torbe. Chłopiec zniknął. Zakład zamknięto. Lecz zwłoki marcina... odnaleziono. Leżał przy rzece został uduszony a dziwne było to że ktoś mu pomalował włosy. Na jaki kolor? Przecierz dobrze wiecie... |
A to jest ciekawe.... Lecz by przeczytac ta historie trzeba zaznaczyc czcionke .... Wlasciewie ta historia jest moja ulubiona ...wiec znajdzie sie wszedzie...
Bialy krolik
|
Pewnego razu Sandra pojechała z rodzicami w góry. Jednego dnia została sama w hotelu, ponieważ bolała ją głowa. Pospała 4 godziny. Śniła mu się piękna łąka na której było pełno zwierząt... bawiły się z nią. Jednak nagle ze snu wyrwał ją okropny zapach. Coś strasznie śmierdziało jakąś padliną. Wyszła, by to sprawdzić. Zapach dobiegał z pokoju obok. Pomyślała, że może to lokator tamtego pokoju coś gotował na śniadanie i niedokładnie zmył naczynia... Zapukała raz. NIC. Zapukała drugi. NIC. Zapukała trzeci. NIC!!!. Chciała zapukać czwarty raz ale drzwi same się otworzyły, a w nich stał pół żywy mężczyzna z podrapaną twarzą. Sandra szybko wbiegła do jego pokoju żeby zadzwonić do rodziców. Podbiegła do telefonu, wykręcił numer ale nagle usłyszała jakieś piski z szafy. Bała się otworzyć, ale podeszła żeby rozpoznać po głosie zwierze, nagle drzwi same się troche otworzyły. Sandra nie chciała wiedzieć co tam jest więc je zamknęła. Lecz znowu się otworzyły ale tym razem z trzeskiem że aż odskoczyła na bok. W szafie siedział mały, biały królik. Po chwili usłyszał jakieś ryknięcie a kiedy się odwróciła zauważyła tylko jakieś pazury i poczuł straszny ból w nodze okazało się że w ułamku sekundy już jej niemiała. Umarła. Rodzice Sandry od razu gdy usłyszeli dziwny ryk w słuchawce postanowili wrócić. Ale gdy jechali mieli wypadek. Umarli. Niektórzy przechodnie mówili że wpadli w poślizg. Lecz jedna staruszka ciągle się sprzeczała i mówiła że na drodze widziała białego królika... |
|
Była sobie pewna dziewczynka. Miała na imie Kornelia. M ieszkała w okolicy Poznania. Jej matka była rozwódką, a ojciec widywał się z nią raz w miesiącu. Pewnego dnia, gdy przyszla do domu mama powiedziała do niej: Kornelia! Zejdź proszę! Mamy gościa!... To jest Marek i wskazała palcem na mężczyznę. Marek kierując wzrok na dziewczynkę powiedział: Twoja mama opowiadała mi o Tobie dużo. Jesteś solidną i grzeczną dziewczynką, ale to już nie ma znaczenia bachorze(!), bo niedługo ten świat nie będzie już dla Ciebie istniał, umrzesz-powiedzial, lecz resztę zdania tylko Kornelia mogła usłyszeć.
Zaraz po rozmowie, jeżeli tak to można wogóle nazwać, matka powiedziała: A wiec już się poznaliście, ale musze Ci jeszcze coś powiedzieć; Ja i Marek zaręczyliśmy się... Dziewczyna z wściekłością krzykła do matki: Co??!!, -Kochanie wiem, że ciężko Ci to zrozumieć, ale chociaż spróbuj!-Nawet nie zamierzam!!!..Czy Ty słyszałaś co on do mnie powiedział?-Tak,że jest bardzo grzeczną i....-Nie, to drugie!- Nic więcej już nie słyszałam, a co takiego powiedział?-Że jestem bachorem i że umrę!-Nie kłam! Idź do pokoju! Nie wychoć stamtąd, dopóty nie przeprosisz Marka!-To oznacza, że nigdy nie wyjdę!.....
Tej samej nocy miała koszmar. Śniło się jej, że leżac w łóżku nagle widzi Marka, który idzie ją zabić siekierą. Nagle się budzi i......C.D.N. =) |
..O cóRce i mAtcE.. cd .... |
|
Nagle się obudziła i zaczęło się dziać zupełnie to samo, co we śnie. Marek celował w nią siekierą. Kornelia zaczęła uciekać w stronę schodów i wołać o pomoc mame. Matka wyszła na korytarz i nie mogła uwierzyć własnym oczom..- Marek, dla czego to robisz?..- Elu, nie rozumiesz? Po co nam dziecko? Przecież możemy być tylko we dwoje, razem. Nie potrzebny jest nam żadnen benkart. - Jak możesz tak mówić?! Jesteś chory!....i popchła go w kierunku schodów. Ale nic mu się nie stało. Jednak kiedy Kornelia go popchła zleciał i był już nie żywy, tylko niebieski płyn z niego się wylewał.
Obydwie postanowiły zakopać jego zwłoki w ogródku i nigdy, ale to przenigdy nie wspominać na ten temat. Tydzień później, po ulewnych deszczach i spadkach temperatury, zaczęło się robić naprawde ciepło. Ale tam, gdzie zakopały ciało Marka, zaczęły rosnąć niebieski róże z wielkimi kolcami. Zdawało się w nocy, że śpiewały: Elu, jesteśmy dla siebie stworzeni. Pewnego dnia gdy obydwie wyszły by podwieźć Kornelię do szkoły i pojechać do pracy,róże zaczęły śpiewać: -Za kilka pełni księżyca wrócę tu moja najdroższa,a wtedy policzę się z tym przeklętym bachorem. I od tamtej pory już nie śpiewały,nawet w nocy. Lecz zbliżały się pełnie księżyca.Czy to oznaka nowych kłopotów i powrototu Marka...?
|
Horror: RING (cz.I) |
Pewnemu małżeństwu urodziło się śliczne dziecko... jednak ojciec nienawidził bachorów i kazał matce pod groźbą je zabić- wrzucić do studni. Matka się sprzeciwiała temu, dlatego ojciec małą Samarę sam postanowił zamordować w ten okrutny sposób...
Dziewczynka żyła 7 dni. Przekazywała swoją historię każdemu, kto obejżał kasetę... Nie był to jednak zwykły film. Każdy kto ją obejżał natychmias po tym odbierał telefon..."Masz siedem dni"... Był to głos małej Samary.
Wśród ludzi krążyła kaseta wideo zawierająca obrazy jak... z sennych koszmarów, których obejrzenie kończyło się telefonem zapowiadającym śmierć osoby oglądającej kasetę dokładnie w ciągu siedmiu dni... Pewna reporterka- Rachel Keller słyszała o tej historii, jednak była temu obojętna... do momentu. Któregoś dnia, dokładnie w tydzień po obejrzeniu kasety, czwórka nastolatków zginęła w tajemniczych okolicznościach... Wiedziona ciekawością, Rachel odnalazła kasetę i mimo świadomości konsekwencji postanowyła obejżeć film, który się na niej znajdował. Tak jak każdy, zaraz bo obejżeniu w słuchawce usłyszała gołos Samary...
c.d.n...
|
Czarna pani... |
Pewnego dnia, kiedy miałam 6 lat, byli u nas goście i musiałam spać z tatą w jednym łóżku. W nocy czegoś się bardzo przestraszyłam. Obudziałam się i zobaczyłam "czarną panią": mniej więcej metrową postać w czerni. Nachylała się nad moim śpiącym tatusiem. W pewnym momencie wyciągnęła spod szat długą rękę i chciał mu zrobić krzywdę. Niewiele myśląc uderzyłam ją z całej siły. Zjawa znikła, ale obudził się tata. Potem nic nie pamiętam. Rano pod okiem ojca widniał wielki siniak. Wszyscy się dziwili, że tata mała dziewczynka mogła uderzyć kogoś tak bardzo przez sen uderzyć. Tylko znajoma rodziców wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem, którego nie zapomnę do końca życia. Do tej pory śni mi się często ta zjawa, która robi krzywdę członkom mojej rodziny... lecz nadal nie wiem dlaczego...
|
Ciekawostka: DIABELSKIE DRĘCZENIA |
1. Kuszenie do złego - Zły duch usiłuje oddalić człowieka od Boga poprzez sprowadzenie człowieka na drogę grzechu. Dzieje się to poprzez kuszenie. Takiemu działaniu poddani są wszyscy ludzie, także Jezus cierpiał pokusy diabelskie. Stąd wynika konieczność czuwania, modlitwy i unikania okazji do grzechu.
2. Dręczenie (nękanie) diabelskie to uderzenie demona na daną osobę poprzez cierpienia i przekleństwa na poziomie zdrowia fizycznego, życia osobistego i zawodowego, komplikacje spraw materialnych..
3. Opresje demoniczne - działania zewnętrzne poprzez oddziaływanie fizyczne i nękania przez Szatana, jak np. niewytłumaczalne zjawiska, hałasy, przemieszczanie przedmiotów
4. Posiadanie diabelskie (obsesje) – zaburzenia w zachowaniu człowieka wyrażające się w braku równowagi duchowej, psychicznej i emocjonalnej wskutek ataków Szatana. Zły duch powoduje udręki wewnętrzne by sparaliżować duchowo człowieka. Moga objawiać się poprzez natarczywe myśli, koszmary senne i próby samobójcze.
5. Nawiedzenie diabelskie – wskutek praktyk okultystycznych dotykających miejsc, w których się one odbywały oraz wykorzystanych przedmiotów (narzędzi magicznych, amuletów itd.). Dotyczy to także zainfekowania urokiem lub przekleństwem rzeczy, mieszkań a nawet zwierząt.
6. Opętanie diabelskie – wejście złego ducha w ciało człowieka i zawłada jego ciałem (nie duszą!). W pewnych okolicznościach (np. wobec świętości) manifestuje swoją obecność poprzez agresywne gesty, wulgarność, obrazoburstwo. Może wystąpić m.in. wskutek paktu szatańskiego - oddanie się diabłu, dobrowolne trwanie w grzechu, wskutek zaczarowania itd.
|
Ciekawostka: EGZORCYZMY |
Zdarza się, że w pomieszczeniach lub przy przedmiotach następuja niewytłumacalne zjawiska, np. przemieszczenia przedmiotów, otwieranie się drzwi czy okien, hałasy. Ich przyczyną mogą być złe duchy, ale także dusze czyśćcowe. Aby uwolnić sie od tych zjawisk często wystarcza sama modlitwa lub Msze św., w trudniejszych przypadkach (np. w miejscu, gdzie odbywały się seanse spirytystyczne) odmawia się specjalny egzorcyzm, który modyfikuje się na potrzeby określonego przedmiotu.
|
Odwiedziny zmarłej właścicielki... |
Klara mieszkała kiedyś z rodziną w starym powojennym domu. Dawna jego właścicielka zmarła w dzień urodzin starszej siostry Klary- Ani. Ich życie było pełne rodości i beztroski aż do 18 urodzin Ani. Od samego rana działy się dziwne rzeczy. Przedmioty spadały z półek, okna same się otwierały, co chwila dzwonił ktoś do drzwi, ale za nimi nikogo nie było. Wzyscy domownicy byli przekonani, że to koledzy Ani robią sobie głupie żarty. Dopiero późnym wieczorem Klara okropnie się przestraszyła. Grała z Anią w karty, kiedy usłyszała, że ktoś puka w okno. Odchyliła firankę i zamarła! Przed nią stała biała postać w czarnym kapeluszu z białą kokardą. Gdy spojrzała się na nią, zjawa uśmiechnęła się do niej serdecznie, a potem znikła. Gdy opowiedziała o tym wszystkim, nie uwierzyli. Znalazła kiedyś jednak na poddaszu stare pudełko z fotografiami. Na jednym ze zdjęć zauważyła kobietę, którą widziała za oknem. Miała na sobie ten sam kapelusz i również się uśmiechała. Klara pokazała to zdjęcie rodzicą i to od nich dowiedziała się, że kobieta ta była poprzednią właścicielką domu.
|
No to na tyle dzisiaj ....ufff..... Milych snow....bez koszmarow 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
dzien 2 Wstalam i sie nie wyspalam .... snil mi sie bialy krolik hehehe :>
Trupia ręka
W pewnym szpitalu pracowała pielęgniarka, która była bardzo kłótliwa i nie umiała dogadać się z pozostałą częścią personelu. Koleżanki chcąc zrobić jej niewybredny dowcip i okazać swą niechęć postanowiły namówić lekarza z kostnicy, by ten odciął ramię jednemu z trupów i im przekazał. Kiedy już weszły w posiadanie trupiej ręki postanowiły ją podrzucić do pokoiku nie lubianej koleżanki i kiedy ta wejdzie zamknąć ją wraz z podrzuconym „prezentem” na klucz. Uznały, że wypuszczą ją dopiero kiedy będzie dostatecznie długo krzyczeć. Gdy współpracownica weszła do swego pokoju zamknęły ją na klucz i czekały pod drzwiami aż ta znajdzie rękę. Mijały kolejne minuty lecz w pokoju panowała niezmącona cisza. Zaniepokojone pielęgniarki weszły do pokoju by zobaczyć koleżankę… zjadającą z wyraźnym zapałem rękę trupa…
Wakacje z upiorami... (cz. I) |
... Jak zwykle około drugiej w nocy poszły spac. Było gorąco i mimo tego, że Aga leżała przy oknie, nie mogła zasnąc. Inne dziewczyny już dawno chrapały. W ciemności myślała o następnym dniu. Nagle za oknem usłyszała jakieś trzep otanie. Odwróciła się spokojnie, by to sprawdzic, ponieważ pomyślała sobie, że napewno jakiś palant robi im żart. Po chwili jednak znowu usłuszała ten hałas, ale jakby mocniej. Znów się obróciła i znów tam nic nie było. Przez dłuższą chwilę się uspokoiło. Po chwili jednak trzepotanie słyszała tak mocno... tak mocno jakby było tuż za oknem. Dziewczyna nie miała jednak ochoty by zwracac uwagę na głupków z obozu. To trzepotanie było tak głośne, że Gabi leżąca naprzeciwko niej się obudziła. Nagle wpadła krzyk. Aga podbiegła do niej pytając się co się stało. Nie musiała czekac na odpowiedź, bo za oknem ujżała wielkiego upiora z kosą.
c.d.n...
|
Wakacje z upiorami... (cz. II) |
W padła w panikę i obudziła pozostałe dziewczyny. Wszystki e schowały sie pod kołdrę Gabi. Siedziały tam w pół godziny w nieprawdopodobnym strachu trzymając się gorączkowo za ręce. W pewnym momencie Gabi zdecydowała zerknąć, czy upiór nadal tam jest. Odważyła się odsłonić kawałek kołdry. Nikogo już za oknem nie było. Nic dziwnego, że dziewczyny bały się wychodzić z domku. Ola wzięła więc komórkę, by zadzwonić do opiekuna. Długo czekała aż usłyszy jakiś dźwięk w słuchawce. Nagle, zamiast sygnału, usłyszała w słuchawce ten sam dźwięk... krzyk upiora. Zemdlała.
|
Wakacje z upiorami... (cz. III) |
Dziewczyny nie miały pojęcia co począć. Postanowiły nie ruszać się spod kołdry. Po chwili Ola się ocuciła, jednak koleżanki spały. Nie budziła ich, ale próbowała również zasnąć. Daria obudziła się jako pierwsza. Nagle zauważyła, że nie ma Agi. Obudziła koleżanki. Przeszukały domek, ale jej tam nie było. Zaniepokojone szybko pobiegły do opiekunów i opowieziały o wszystkim, co wydarzyło się w nocy. Trudno się dziwić, że nie chcieli im uwierzyć. Koleżanki postanowiły nie tracić czasu na przekonywanie dorosłych o prawdziwości ich relacji. Szukały swojej koleżanki w lesie, aż do zmroku. Nagle tknęło coś Gabi,aby iść nad jezioro. Gdy tam przybiegły, zobaczyły nad brzegiem jakiś biały kłębek. Spodziewały się najgorszego. Gabi była z nich najodważnejsza i nie lubiała niepewności. Odsłoniła materiał i ujżała trupa Agi.
|
Wakacje z upiorami... (cz.IV) |
Ola jak zwykle zemdlała, natomiast Daria i Gabi wpadły w krzyk. Usłyszeli to opiekunowie i szybko przybiegli nad jezioro. Wystraszeni przenieśli ją o kilanaście metrów dalej od brzegu. Jeden z nich sprawdził jej puls... jednak naprawdę nie żyła.
Tej nocy wszyscy spali w strachu razem na stołówce, jednak i tak nikt nie mógł zasnąć. Koleżanki Agi cały czas szlochały, a opiekunowie pełni żalu i poczucia winy rozpaczali, że nie uwierzyli wtedy dziewczynkom.
Następnego dnia kazali wszystkim uczestnikom obozu się spakować i wyjechali. W drodze powrotnej Artur (jeden z opiekunów) zadzwonił do rodziców Agi, którzy, jak było słychać w słuchawce, wpadli w ogromną rozpacz. Jej zrozpaczona matka tak głośno krzyczała, że usłyszał to nawet kierowca, a w oddali było słychać trzaski przedmiotów.
Sześć dni później wyprawiono jej pogrzeb. Przyszło na niego wiele osób, w tym koleżanki Agi i opiekunowie. Uroczystość ta była pełna smutku i żalu... nawet niebo płakało.
Ośrodka o dziwo nie zamknięto, jednak jego goście nadal słyszą czasami ten straszny hałas, a regularnie co sześć nocy nad brzegiem jeziora spaceruje duch zmarłej Agi...
|
Podobalo sie? Wakacje z upiorami to dosc ciekawa historia
Morderca z hakiem
Zakochana para wybrała się na przejażdżkę samochodem. Znaleźli nieuczęszczaną drogę pośród lasu, zaparkowali samochód i zaczęli się całować. Robiło się coraz goręcej, kiedy to w radiu przerwali nadawanie muzyki podając komunikat o niebezpiecznym szaleńcu zbiegłym z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Spiker nazwał go „Kapitanem Hakiem”, gdyż psychopata miał zamocowany hak zamiast prawej dłoni… Dziewczyna zaczęła się denerwować, lecz chłopak zapewniał ją, że nic się im nie stanie. Po kilku minutach znów zaczęła nalegać by udali się w bezpieczniejsze miejsce, lecz chłopak znów odrzucił propozycję. Minęło kilka chwil gdy dziewczyna usłyszała zgrzyt czegoś ostrego o dach ich samochodu… zaczęła krzyczeć i domagać się, by natychmiast stąd odjechali. Zdenerwowany chłopak stwierdził, iż to tylko gałąź, jednak zapalił silnik i ruszył. Gdy dotarli do domu dziewczyny, ta wysiadła lecz od razu zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem w kierunku drzwi od strony pasażera… przestraszony chłopak wybiegł sprawdzić co się dzieje i zobaczył… że na klamce od drzwi zaczepiony był zakrwawiony hak wyrwany z ręki psychopaty, któremu umknęli w ostatniej chwili…
Opalona panna młoda
Młoda dziewczyna, która za kilka dni miała wziąć ślub postanowiła skorzystać z usług solarium, by na ślubnym kobiercu być opaloną na „czekoladkę”. Zawitała do pobliskiego solarium, gdzie została nasmarowana specjalnymi kremami dla ochrony skóry, a następnie poddana naświetleniu. Jednakże po skończonym zabiegu dziewczyna była niezadowolona - liczyła na lepsze efekty, toteż postanowiła powtórnie skorzystać z zabiegu. Lecz i tym razem efekty nie były zadowalające. Po kilku kolejnych próbach dziewczyna uznała w końcu, że jest już wystarczająco opalona i szczęśliwa wróciła do domu. Na drugi dzień dziewczyna długo nie wychodziła ze swego pokoju, toteż zaniepokojeni rodzice postanowili sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Niestety nie było w porządku - znaleźli ją martwą w łóżku. Pośród rozpaczy wszyscy zastanawiali się co było powodem śmierci - dziewczyna w końcu cieszyła się bardzo dobrym zdrowiem, a na jej opalonej skórze nie widać było żadnych ran. Dopiero sekcja zwłok wykazała, iż była to wina nadmiernego napromieniowania - kremy ochroniły skórę dziewczyny przed spaleniem, lecz promienie stopiły jej większość narządów wewnętrznych…
Piesek zawsze uspokaja
Pewna starsza pani mieszkała samotnie w dużym domu. Towarzyszył jej jedynie wierny piesek, który spał co noc obok jej łóżka i na dobranoc lizał ją po ręce. Kobieta tak bardzo przywykła do tego zwyczaju, że nie mogła zasnąć dopóki jej pieszczoszek nie wyślinił jej dłoni. Pewnej jesiennej nocy zbudziło ją zawodzenie wiatru i dziwne odgłosy w jej domu… wiatr huczał, targając starymi okiennicami, zegar miarowo tykał w pokoju, a kobiecie wciąż zdawało się, że w jej domu jest ktoś obcy… z przerażeniem wpatrywała się w ciemność jeszcze kilka minut, kiedy to poczuła na swej ręce kojące pociągnięcia języka… odetchnęła z ulgą, przekonana, iż wszystko jest w najlepszym porządku i znów ułożyła się do snu. Tym razem zbudził ją natarczywy dźwięk cieknącego kranu. Miarowe KAP… KAP… KAP dobiegające z łazienki. Staruszka wstała, zapaliła światło i poszła zakręcić kurek. Gdy otworzyła drzwi łazienki jej oczom ukazał się przerażający widok - całe pomieszczenie skąpane było we krwi i wnętrznościach jej pupilka. Wypatroszone zwłoki psa leżały w wannie, a na lustrze widniał napis wysmarowany jego krwią: „ludzie też potrafią lizać. Wkrótce wrócę po ciebie”. Ktokolwiek to zrobił nie miał już okazji by wrócić - staruszka zmarła na atak serca.
Szpital
W pewnym szpitalu psychiatrycznym. Przy szpitalu stał mały dom(ek) w którym mieszkał ogrodnik zajmujący się utrzymywaniem porządku wokół szpitala. Pewnego dnia do szpitala przyszedł lekarz, który miał dzienny dyżur. Była siódma rano. Pan Disherheft spodziewał się zastać w szpitalu swoich kolegów i koleżanki z pracy, którzy powinni kończyć nocną zmianę. ale ich tam nie zastał. W OGÓLE NIE ZASTAŁ NIKOGO. Wnętrze szpitala wyglądało jak po inwazjii jakiś istot z kosmosu. w pokoju dla lekarzy nikogo nie było. Sale też były zupełnie puste. Wszystkie półki z lekarstwami były poprzewracane, szyby w oknach były całe.. lekarz nie mógł pojąć skąd na podłodze jest tyle szkła.. ale nie tylko to zwróciło jego uwagę, na ścianach (TYLKO na ścianach) były ślady krwi.. a wyglądało to tak jakby ranni ludzie z trudem szukali oparcia na ścianach i nie mogąc go znaleźć z niewiadomych przyczyn nie lądowali na podłodze tylko jakby zapadali się pod nią... błee... nie było ani jednego martwego ciała.. Pan Disherheft jakos opanował przerażenie i podniósł z podłogi kasetę magnetofonową. Wybiegł ze szpitala i pobiegł na policję. Tam złożył zeznania. Na znalezionej taśmie zapisane zostały przez kogoś przerażone krzyki pacjentów i personelu! Wezwano na przesłuchanie ogrodnika ale ten twierdził że nie słyszał i nie zauważył zeszłej nocy niczego niezwykłego wokół szpitala. Nikt nigdy nie zgadł co stało się w tym budynku. Ludzie z okolicy głośno podejrzewaja ogrodnika, ale sami chyba nie wiedzą o co, bo to "dzieło" nie wydaje się być "dziełem" zwyłego śmiertelnika. Ogrodnikowi nigdy nie udowodniono winy, a szpital stoi do dziś w nietkniętym stanie.
Pan Kostuch
WSZYSTKIE KOŚCI LUDZKIEGO CIAŁA I WIELE WIĘCEJ! DAJCIE SZNSĘ SZCZĘŚLIWEMU LOSOWI! SPRÓBUJCIE SWOICH SIŁ! ZŁÓŻCIE PANA KOSTUCHA!
Elliot wziął pudełko do ręki i przyjrzał mu się z bliska. Rozejrzał się dyskretnie, by sprawdzić, czy nikt go nie obserwuje. Nikt. Byli tylko we dwóch - on i Pan Kostuch. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Jeszcze przed kilkoma sekundami stał przed wystawą sklepu z używanymi rzeczami i przyglądał się starym, zakurzonym zabawką. Nagle jej uwagę przykuło bez reszty srebrno-czerwone pudełko, na którym szczerzyła zęby biała czaszka. Napis na pudełku głosił: PRZYWITAJ SIĘ Z PANEM KOSTUCHEM!
I już stał przy ladzie i trzymał je w dłoni. Pan Kostuch był zadziwiająco tani. Elliot omal nie podzielił się tym spostrzeżeniem ze starym sprzedawcą zabawek. Jednak coś go powstrzymało i po chwili wyszedł ze sklepu, a w jego plecaku leżało pudełko z plastikowym szkieletem.
Może podaruje go swemu braciszkowi na urodziny. "A może nie" - pomyślał chłopak, kiedy przyniósł Pana Kostucha do domu i rozsypał na podłodze zawartość pudełka; tysiące maleńkich kości.
-Suuuuper - powiedział Elliot i zamknął drzwi pokoju, by nie wszedł tam przypadkiem jego brat albo kot i nie pomieszał lub, co gorsza, pogubił jakichś części.
Złożenie Pana Kostucha nie było łatwą sztuką. Elliot nie znalazł żadnej instrukcji. Pewnie dlatego zabawka była taka tania. Chłopak przyjrzał się uważnie rysunkowi na drugiej stronie pudełka. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie napisać do producenta - tyle że nie znalazł nigdzie nazwy ani adresu firmy, która wyprodukowała szkielet. Poszedł więc jeszcze raz do sklepu, w którym go kupił i spytał starego sprzedawcę, czy nie ma jeszcze jednego Pana Kostucha i czy nie pożyczyłby mu instrukcji. Ale sprzedawca wzruszył tylko ramionami i wskazał na pustą półkę. To był ostatni egzemplarz. Jakiś antyk albo cos w tym rodzaju.
Kiedy Elliot próbował jednak złożyć dziwną zabawkę, pomyślał, że zrobiono ją chyba bardzo dawno temu, kiedy ludzie nie wiedzieli jeszcze dokładnie, z ilu kości składa się szkielet człowieka. Tak jak te stare układanki, na których nie ma Alaski.
Następnego dnia poszedł do biblioteki i odszukał książkę o szkieletach i innych ciekawych rzeczach. Znalazł tam mnóstwo fajnych i przerażających rysunków, przekroje jakichś narządów wewnętrznych, żył i temu podobnych okropieństw. Ale schemat szkieletu w niczym mu nie pomógł.
Choć próbował połączyć kości na wszystkie sposoby, wyginał je, upychał i wtykał w różne miejsca, kościotrup nie dał się złożyć. Palce odpadały od rąk, żebra ustawiały się w złe strony, brakowało stawów.
-Dobrze, że nie jesteś prawdziwym szkieletem - mruknął Elliot do Pana Kostucha. - Miałbyś spore kłopoty. Napis, który głosił: WSZYSTKIE KOŚCI LUDZKIEGO CIAŁA I WIELE WIĘCEJ! - najwyraźniej był nie tylko chwytem reklamowym.
Elliot przygotował pracę o szkieletach. Dostał szóstkę. Ale nie używał w swoich przykładach Pana Kostucha.
-Biedny Pan Kostuch - powiedział kiedyś braciszek Elliota, Bruce.
-Uciekaj stąd, Bruce - przeganiał go Elliot.
-Myślisz, że zabawki mogą kiedyś ożyć?
Elliot jęknął cicho.
-Nie! Tylko producenci filmowi wymyślają takie historie. W tym roku kręcą filmy o żywych zabawkach, a w przyszłym wymyślają jeszcze coś innego.
Elliot był zatwardziałym cynikiem.
-Ale w Pluszowym króliku ta zabawka ożyła - upierał się Bruce.
-Nie bądź naiwny. To tylko historyjka dla dzieci.
Elliot powrócił do pracy nad Panem Kostuchem. Widocznie złożył coś zupełnie odwrotnie, niż należało, gdyż właśnie w tej chwili Pan Kostuch kopnął go prosto w nos.
-Au! - wrzasnął Elliot ze zdumieniem.
-Czy Pan Kostuch ożył? - spytał podniecony Bruce.
-Nie. Ja sam to zrobiłem, a poza tym on nie mógłby ożyć, nawet gdyby inne zabawki to robiły. Bo jest szkieletem. A szkielety są martwe.
-Och - odparł słabo Bruce, zbity z tropu tym argumentem.
Elliot wypchnął go wreszcie z pokoju i zamknął drzwi, zanim chłopiec mół zdać kolejne pytanie. Znowu pochylił się nad Panem Kostuchem - i od razu włożył palec między dwa stawy, które uszczypnęły go niemal do krwi.
-O nie! Mam tego dość! - krzyknął Elliot, rzucił Pana Kostucha na kupkę nie poskładanych jeszcze kości w pudełku i wyszedł z pokoju.
Obudziły go jakieś głosy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy jednak otworzył oczy, ujrzał tylko ciemność później nocy i usłyszał dźwięki, które zazwyczaj wypełniają uśpione mieszkanie.
"Nie ma sie czego bać - pomyślał. - To tylko sen..." Już niemal zasypiał, kiedy do jego uszu dotarł przytłumiony śmiech. Usiadł prosto i rozejrzał się po pokoju, pełnym ciemnych kształtów zabawek i gier. Nic się nie poruszało. Nikt nic nie mówił. Rozbawione śmiechy i pomrukiwania dochodziły z innego miejsca. Z przeciwległego krańca przedpokoju. Elliot wyskoczył z łóżka i zdecydowanym krokiem ruszył do pokoju swojego brata. Wchodząc do pokoju Elliot podszedł do biórka i stanął jak wryty.
-Pan Kostuch! - rzekł cicho i wziął głęboki oddech. - Wporządku, Bruce. Jak to zrobiłeś?
-To nie ja - odparł chłopiec. - To Pan Kostuch. Powiedział mi co mam robić.
Pan KOstuch z pewnością nie był jeszcze idealnym szkieletem. Jednak Elliot, który korzystał z książek, opisów i programów komputerowych, nie potrafił złożyć porządnie nawet połowy z tego, co leżało teraz na biórku.
-To nieprawda! - powiedział krótko.
-Ależ tak! - wykrzyknął Bruce.
-Wymyśliłes to sobie. Pan Kostuch, wyimaginowany przyjaciel Bruce'a - uśmiechnął się drwiąco, Elliot i spojrzał groźnie na brata, a potem na zabawkowy szkielet. Przez moment wydawało mu się, że szkielet również szyderczo się uśmichnął.
-Weź sobie ten głupi szkielet! - krzyknął Elliot i wyszedł, trzaskając głośno drzwiami.
Tego samego wieczora Bruce zapukał nieśmiało do jego pokoju.
-Skończyłem Pana Kostucha - powiedział. - Chcesz zobaczyć?
-Nie - odburknął Elliot.
Bruce jednak pokazał mu szkielet. Nie miał wszystkich części, bo sprzedawca zabrał je i dołączył do innych kościotrupów. Z biednego Pana Kostucha zostały tylko resztki. Pan Kostuch nie wyglądał teraz na poskładanego z resztek. Nie wyglądał też jak zwyczajny szkielet. Bruce uzupełnił brakujące części kawałkami innych zabawek: dłonią lalki czy stopą plastikowego żołnierzyka. Jednak niesamowite wrażenie robiła czapka pajaca na białej czaszce i ubiór klowna zdjęty z innej zabawki.
-Dobra robota - rzekł Elliot.
-Naprawdę? - rozpromienił się Bruce.
-Tak. Idź już do łóżka.
-Dobranoc.
-Uhmm.... - odparł Elliot, nie odrywając spojrzenia od roześmianego kościotrupa.
Kilka minut po północy głośny krzyk wyrwał Elliota z łóżka. Natychmiast zerwał się na równe nogi i ruszył do przedpokoju. Omal nie zderzył się z Bruce'em, który także wybiegł ze swego pokoju. Między nogami chłopca prześlizgnął się kot. Elliot instynktownie pochwycił zwierzę. Kot wykręcał się na wszystkie strony, drapał i miauczał, a na podłogę upadł z głuchym trzaskiem jakis niewielki przedmiot. Bruce podniósł z ziemi szkielet. Pan Kostuch usiadł na kolanie chłopca. Założył jedną nogę na drugą i wymachiwał wesoło żołnierską stopą. Uśmiechnął się do Elliota, który cofał się małymi kroczkami w kąt przedpokoju.
-Zdumiewające - powiedział Pan Kostuch chrapliwym, piskliwym głosem. - Zdumiewające co potrafią niektórzy żartownisie, prawda?
I roześmiał się głośno.
Staruszka
To miał być pierwszy lot samolotem. Gloria nie mogła się wprost doczekać. Miał 25 lat i leciała do Anglii na spotkanie z inwestytorami, którzy mieli zamiar kupić dom jej rodziców. Wsiadła do samolotu. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Zapięła pasy i samolot zaczął startować. Obok niej siedziała kobieta. Ubrana była na czarno. Nie pachniała ładnie. Wręcz przeciwnie. Śmierdziało od niej zgnilizną. Gloria doszła do wniosku, że starsza pani nie lubi używać dezodorantów i uwielbia wzbudzać wstręt w ludziach.
Nawet dobrze jej to wychodziło. Dobrze, że ja nie jestem taka brzydka i szpetna. Mam ładną cerę i napewno ta staruszka mi zazdrości - wychwalała swoją urodę Gloria. Gloria nie wytrzymała i poszła do łazienki, aby się odświeżyć. Przejrzała się w lustrze i pisknęła ze strachu. Jej twarz zrobiła się blada. Oczy miała podkrążone. Jej cerę pokrywały liczne zaczerwienienia i zmarszczki. Dotknęła twarzy. Wydawało jej się, że ręka przykleiła się do twarzy. Zaczęła ją ściągać płatami. Pod skórą było mnóstwo robaków. Wyglądało to tak jakby żywcem jadły ją od środka. Gloria zaczęła zrzucać je z twarzy pozbawionej już skóry. Z pięknej cery została już tylko sama czaszka. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Gloria spojrzała na drzwi a następnie do lusterka. Jej twarz była taka jak dawniej piękna i śliczna. Wyszła z łazienki i udała się na swoje miejsce. Spostrzegła, że nie ma już tej straszej kobiety, która siedziała koło niej. Zapytała hostessy gdzie podziała się jej towarzyszka, ale ta tylko rzekła:
- Niemożliwe nikt koło pani nie siedział, ale ostatnim razem zmarła na tym miejscu taka starsza kobieta. Była dziwnie ubrana tak jakoś bardzo staro i na czarno.
Gloria zalękła się, ale zdała sobie sprawę, że starsza pani chciała dać jej nauczkę za to, ża wyśmiewała się z niej i wychwalała się swoją urodą.
Zjawa
Klara mieszkała kiedyś z rodziną w starym powojennym domu. Dawna jego właścicielka zmarła w dzień urodzin starszej siostry Klary - Ani. Ich życie było pełne radości i beztroski, aż do 18 urodzin Ani. Od samego rana działy się dziwne rzeczy. Przedmioty spadały z półek, okna same się otwierały, co chwila dzwonił ktoś do drzwi, ale nikogo za nimi nie było. Wszyscy domownicy byli przekonani, że to koledzy Ani robią sobie głupie żarty. Dopiero późnym wieczorem Klara okropnie się przestraszyła. Grała z Anią w karty, kiedy usłyszała, ze ktoś puka w okno. Odchyliła firankę i aż zamarła. Przed nią stała biała postać w czarnym kapeluszu z białą kokardą. Gdy spojrzała na nią, zjawa uśmiechała się serdecznie, a potem znikła. Gdy opowiedziała o tym wszystkim nie uwierzyli. Znalazła kiedyś na poddaszu stare pudełko z fotografiami. Na jedym ze zdjęć zauważyła kobietę, którą widziała za oknem. Miała na sobie ten sam kapelusz i również się uśmiechała. Klara dowiedziała się od rodziców, że ta kobieta była poprzednią właścicielką domu.
Bezglowa Kobieta
Zaczynała się jesień. Liście dawno opadły już z drzew zasypując całe drogi. Działo się to we wsi. Prawie 60 lat temu. W dużym gospodarstwie znaleziono całą rodzinę - nieżywą. Wszyscy mieli podcięte gardła. Jedynie jedyna córka nie miała głowy. Nie wiadomo kto lub co zabiło całą rodzinę, ani tego co się stało z głową dziewczyny. 60 lat później wprowadziła się do tego domu rodzina. Także z jedną córką. Mieszkali w domu tydzień. W ciągu tego tygodnia nic się nie działo. Aż do czasu. Dziewczyna budziła się po nocach cała zalana potem. Rano opowiadała rodzinie, że śniła jej się dziewczyna bez głowy w balowej sukni, która zaczynała ją gonić, a gdy ją dopadła chciała wyrwać jej głowe. Gdy jej się to udawało to dziewczyna budziła się. Rodzice zignorowali to, gdzyż twierdzili, że to tylko sen. 22 lutego rodzice wybrali się na wieczór do teatru zostawiając Kasię samą w domu. Dochodziła 22.00. Niespodziewanie ktoś zapukał. Kasia zeszła, żeby otworzyć. Na progu zobaczyła dziewczynę w śnieżnobiałej sukni, lecz gdy spojrzała na jej twarz ogromnie się wystraszyła. Dziewczyna nie miała głowy. Kasia zaczęła wrzeszcześ. Wbiegła po schodach na górę i schowała się w szafie. Coś zaczęło ją szturchać z boku. Spojrzała w bok i z hukiem wybiegła z szafy. Obok niej leżała wiercąca się głowa. Wpadła na bezgłową kobietę i upadła na ziemię. Kobieta pochyliła się nad nią i zaczęła poruszać jej głową na wszystkie strony. Rano, gdy wrócili jej rodzice znaleźli swoją córkę leżącą na białym dywanie, nasiąkniętym krwią. Dziewczyna leżała bez głowy...
Dama pik - Polecam!
Pewnego razu cztery dziewczyny wyjechały w góry. Dziewczyny miały po 21 lat. Gdy weszły do swojego domku postanowiły zagrać w karty. Jedna z nich, Kinga zadzwoniła do Pizzeri po pizze. Około 23.30 zadzwonił dzwonek do drzwi. Kinga poszła otworzyć. Był to facet od pizzy.
- Dobry wieczór! Widzę, że gracie w karty. Mogę się dosiąść? - zapytał nieznajomy.
- Tak proszę usiąść - powiedziała Kinga.
Zbliżała się 0.00. Kindze spadła karta dama pik pod stół. Gdy się nachyliła po karte zobaczyła, że sprzedawca pizzy ma kopyta. Wystraszona Kinga podniosła kartę i poszła do łazienki. Tam zadzwoniła po policję. Wychodząc z łazienki zobaczyła w salonie zamordowane trzy przyjaciółki, a na ścianie było napisane : "dama pik cię ocaliła".
Mam do Was prośbę! Biorę udział w konkursie, jeśli macie czas zagłosujcie na mnie!! http://www.natalia-natalia.bloog.pl/
Z góry dzięki za głosa na mnie :*
Mordercza lokatorka - Polecam!
Sabrinie wkońcu udało się wyjechać z tego okropnego miasta. Nie cierpiała go, przed mieszkańcami nicnie dało się ukryć. Każdy każdego obgadywał. Opuszczając rodzinne miasto czuła się nieswojo. Nigdy tak daleko sama nie wyjeżdżała, a na dodatek nie wiedziała co ją może czekać w nowym domu. Od dłuższego czasu starała się dostać na studia. Wkońcu jej się udało. Do akademika przyjechała bardzo późno, od razu poszła się zakwaterować, a potem udała się do swojego pokoju. Rano obudził ją zapach jajecznicy dochodzący z kuchni. Zdziwiła się trochę, ponieważ nie przypominała sobie, żeby ktoś był w mieszkaniu jak przyszła. Wstała i podążyła za pysznym zapachem. Zobaczyła chudą blądynkę krzątającą się po kuchni.
- O cześć! Już wstałaś? Jestem Karolina a ty pewnie Sabrina?
- Nom cześć.
- Pewnie jesteś głodna co? Siadaj już ci nakładam.
- Dzięki. Prawdę mówiąc od wczoraj nic nie jadłam. Byłam zbyt podekstytowana tym wszystkim.
- Rozumiem cię. Po śniadaniu oprowadzę cię po mieściem, co ty na to?
- Świetny pomysł nie znam tutaj nikogo.
Zmęczone wróciły około godziny 23.00. Sabrina poszła pierwsza się kąpać. Karolina w tym czasie zakradła się do jej pokoju. Podeszła do łóżka i pokropiła poduszkę. Potem wyszła jakby nic się nie stało. Gdy tylko położyła głowę poduszce poczuła dziwny zapach. Zasnęła. Gdy się obudziła zobaczyła nad sobą Karolinę, uśmiechała się do niej, jakby była niesamowicie szczęśliwa.
- Co ci jest? Stało się coś? - spytała Sabrina.
- Nic mi nie jest. Co cię to obchodzi. Odczep się ode mnie.
- Dobra spoko, wyluzuj tak tylko pytam. Po za tym to nie ja stoję nad twoim łóżkiem, tylko ty nad moim.
- Już idę nie wkurzaj się!
Sabrina wstała i poszła pod prysznic. Namydliła swoje ciało i poczuła okropny ból na plecach. Podeszła do lustra i to co zobaczyła przestraszyło ją. Jej plecy przeszywała ogromna szrama. Jak to się mogło stać i kiedy? Myślała. Od tego czasu na jej ciele pojawiały się róźne rany. Pewnego dnia, gdy wracała do domu zaczepiła ją pewna dziewczyna.
- Cześć! Jestem Daria. Czy to ty mieszkasz w pokoju nr. 34?
- Tak. A co?
- Nie, nic. Sama mieszkasz, nie boisz się po tym co się stało?
- Chwilę! NIe mieszkam sama. A niby co się tam stało?
- Rok temu zamordowano tam młodą dziewczynę. Pocięto jej ciało na kawałki i porozrzucano po całym pokoju. Podobno tam straszy jej duch. Z kim mieszkasz, jeśli można wiedzieć. Wszyscy mówią, że sama.
- Mieszkam z Karoliną. Boże nie wiedziałam co się tam stało.
- Zaraz, zaraz Karolina Tymek, z nią mieszkasz?
- Zgadza się! Znasz ją?
- Znałam ją.
- Znałaś to ją ...
- Tak. Ją zamordowano.
- Nie to niemożliwe, przecież codziennie się z nią widuję. Napewno nie jest duchem.
- Karolina była zgrabną blądynką. Sprawcy nigdy nie odnaleziono.
- Boże! Nie mam czasu muszę już iść.
- Ale...
Nie czekają ani chwili dłużej Sabrina pobiegła do mieszkania. Nie było w nim Karoliny. Koło północy Sabrine zmorzył sen. Obudziły ją hałasy dobiegające z pokoju obok. To Karolina szukała coś w szufladzie. Sabrina zobaczyła jak wyjmuje ostry nóż i kieruje się w jej stronę. Próbowała się obronić, zasłaniała dłońmi twarz. Karolinie to nie przeszkodziło. Odcięła jej palce, z których tryskała świerza krew. Potem złamała jej żebra, które przebiły płuca. Nie mogła już oddychać. Wkońcu zemdlała. Już się nie obudziła. Jej ciało znaleziono poćwiatrowane i porozrzucane po całym pokoju. Tak samo jak w poprzednim zabójstwie. Podejrzewano tego samego zabójcę. Od tego czasu nikt nie mieszkał w pokoju nr. 34. Został on zamknięty. Podobno czasami pali się tam światło i słychać głosy dziewczyn błagających o litość.
Tajemniczy przybysze
Pewna dziewczynka o imieniu Julia po śmierci swoich rodziców miewała koszmarne sny. Śniła o pokoj, w którym było dużo lamp, zaraz po tym jedna za drugą gasły. Dziewczynka powoli zanurzała się w mroku. Wiedziała, że te istoty po nią przyjdą, będą ją próbowały zabić. Budzi się z krzykiem... Mija dwadziścia lat. Przez te wszystkie lata próbowała uwolnić się od tych snów. W końcu udało jej się - była wolna, lecz nie na długo. Od ostatniej wizyty u psychologa upłynął równo rok. Znowu zaczęła mieć te sny tym razem bardziej dojrzałe. Zdała sobie sprawę, że coraz częściej budzi się w innym miejscu niż zasnęła. Koszmary, a raczej masakryczne istoty wdarły się do jej codziennego życia. Nie miała juz spokoju. Wiedziała kiedy przyjdą. Ludzi takich jak ona, takich którzy przeżyli w dzieciństwie różne tragedie, takich którzy miewali różne okropne i koszmarne sny było mnóstwo. Nikt im nie wierzył, a po krótkim czasie ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Ludzie zapominali lub nie chcieli pamietać. Julia wiedziała, że zginie. Nie myliła się. Gdy wracała wieczorem do domu latarnie zaczęły gasnąć, wiedziała co ją czeka. Dopadli ją, a ona nic nie mogła zrobić. Poddała się bez walki. Ciała nigdy nie odnaleziono...
Mnich
W Masyrii znajdował się bardzo stary cmentarz żydowski. Od dawna był nieużywany i zamknięty na cztery kłódki. O tym miejscu krążyły różne legendy, a jedna z nich głosi, że w każdą pełnie o północy pojawia się duch mnicha, który chodzi po cmentarzu i sprawdza czy nikt nie zakłócił spokoju tego świętego miejsca. Gdy tylko zobaczy kogoś chodzącego po jego cmentarzu, zabija go w okrutny sposób. Ciało pochowuje blisko bramy, żeby było przestrogą dla innych osób. Katrina nie wierzyła w tę bajkę i postanowiła na własne oczy sprawdzić co się stanie jak wejdzie na cmentarz. Założyła się z przyjaciółmi, że przejdzie do końca cmentarz i z powrotem. Przy pełni księżyca Katrina ruszyła na podbój cmentarza. Przeszła przez bramę, nie widziała żadnej ścieżki więc postanowiła iść prosto. To był duży błąd. Nic nie widząc Katrina szła po grobach zmarłych żydów, czym bardzo rozzłościła mnicha. Szedł tuż koło niej, lecz ona go nie widziała, wprawdzie czuła kogoś obecność, ale tym się nie przejmowała. Gdy już wracała zdała sobie sprawę, że cmentarz przedtem był mniej zarośnięty. Teraz z trudem zrobiła jeden krok. Czuła, że coś złego się dzieje, ale nie poddawała się szła dalej przed siebie. Była już niedaleko bramy. Już widziała swoich przyjaciół. Pomachała im z wyższością. Chciała im pokazać, że ona się nie boi, że przeszła przez ten okropny cmentarz. Gdy nagle poczuła na swoim karku czyjś oddech, straszny i śmierdzący odór. Odwróciła się. Nikogo nie zobaczyła, ale usłuszała głos. Przerażający i mrożący krew w żyłach głos. Zaczęła uciekać, lecz na nic to się nie zdało. Mnich złapał ją, porwał ją w głąb cmentarza i podciął jej gardło. Z upojną miną patrzył na nią jak umiera. Jej przyjaciele wrócili na drugi dzień i zobaczyli nagrobek ,,Katrina Malczewska'', a pod jej nazwiskiem były słowa w języku żydowskim : "Kaspinata balkiena sloto ahnada, gedfi siutrada venida zaxiu" co oznaczało : "Twa dusza przez wieki będzie błąkać się po cmentarzu i nigdy nie zana spokoju".
Bum!!!!!!! Nie strachac mi tam ....hehehe .... Tak dla odmiany ...... fotka z filmy '' Pila''
Upiorne przedszkole
Było sobie przedszkole jedyne w całym miasteczku. Mieściło się ono w środku lasu. Wyglądem przypominało stary opuszczony zamek. Dzieci wracające z przedszkola zawsze płakały z niewiadomego powodu.W przedszkolu nie było okien a budynek był podzielony na dwie części w jednej z nich było przedszkole a w drugiej niewiadomo co. Dzieci spały w przedszkolu, wracały popołudniem do domu, a na noc szły do przedszkola. Pewnego dnia zaczęły znikać w niewyjaśnionych okolicznościach dziewczynki o blond włosach. Jedna po drugiej. Ciał nigdzie nie odnaleziono. Pewnego dnia jedna z dziewczynek z przedszkola Asia chciala koniecznie dostać sie do drugiej części przedszkola, bo w nocy słyszała jakieś ciche szepty dochodzące właśnie z tamtąd. Wyszła z pokoiku dokładnie za pięć dwunasta. Szła zimnym korytarzem w stronę wyjścia miała przy sobie tylko wisiorek, który dostała od mamy w dniu jej urodzin. Asię wychowywał tylko ojciec i ciężko pracując na utrzymanie swoje i córki. Asia nadal szła ciemnym korytarzem, było upiornie ciemno. Wyszła w końcu na zewnątrz rozejrzała sie i dostrzegła jasne smugi między drzewami - nie bała się ich. Szła dzielnie dalej, mając na sobie tylko koszulę. Wiatr lekko powiewał jej włosami. Wszędzie było słychać szepty. Nadal szła nie oglądając się za siebie. W końcu doszła do drugiej części przedszkola.Zabolało ją serce i nagle umarła widząc jak białe postacie przechodzą przez jej ciało wysysając całą jej duszę. Umarła o godzinie 0:59. Rano znaleziono jej zwłoki przed drzwiami przedszkola a na jej ciele wyryte były napisy Nigdy nie bądź ciekawa świata zmarłych bo złe duchy pochłoną twoją duszę. Od wtedy zamkinięto przedszkole a las wycięto. Na miejsce przedszkola postawino szkołę w której działo się dokładnie to samo...
Pewna dziewczynka o imieniu Ania jak zawsze zasiadła przed komputerem kiedy jej rodzice wyszli na nocną imprezkę. Włączyła gadu-gadu i zaczęła rozmawiać z przyjaciółmi. Późno w nocy napisał do niej jakiś nieznajomy. Bardzo miło jej się z nim rozmawiało. W końcu zapytał sie jej czy chce wstąpić do mafii. Ania na początku myślała, ze nieznajomy żartuje ale potem zorientowała się, że rozmawia ze złym typem. Stanowczo odpowiedziała NIE na jego pytanie. On jednak nie dał za wygraną i zapytał ponownie "czy chcesz wstąpić do mafii ?". Ania postanowiła zagrać odważną i powiedziałą " A co?" na to typek "Nic tyle, że powinnaś to zrobić skoro ze mną zadarłaś bo inaczej sami po ciebie przyjdziemy..." Dziewczynka się wystraszyła ale z drugiej strony powiedziała przecież nie znacie mojego adresu." Nie dostałą już odpowiedzi ponieważ nieznajomy zię rozłaczył. Dziewczyna pomyślała, że stchórzył i siedziałą zadowolona przed telewizorem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ania spojrzała przez oczko. Byli to ludzie w szarych pasiastych garniturach i ciemnych okularach. Dziewczyna pomyślała, ze to mafia i uciekłą do łazienki. Magle poczuła jakieś skrobanie. Zapaliła światło a na lustrze było napisane szminką Mafia cie obserwuje ! Zdruzgotana dziewczynka schowała się do kabiny prysznicowej. Poczuła że opróćz niej jest tam jeszcze ktoś... odwróciła się i zobaczyła .... nic nie zobaczyła bo ktoś wbił jej nóż w brzuch.,.. Morał z tego taki... strzesz się MAFII !
CandyMana głosi, że jeżeli ktoś stanie przed lustrem i wypowie na głos imię CandyMan poczuje zimny oddech na karku i zostanie zamordowana. Wiele osób w to nie wierzyło... jedną z nich była Magda 16 letnia dziewczyna z gór świętokrzyskich. Pewnej nocy umówiła się z koleżankami u niej w domu na oglądanie horrorów. Specjalnie na tę okazję wypożyczyły film pt: "CandyMan". Po obejrzeniu filmu wybiła północ. Dziewczyny strasznie się bały ale nie Magda. Postanowiła więc ona udowodnić im że nie ma żadnego CandyMana. Poszły wszystkie na górę domu do wielkiego starego lustra na strychu. Magda stanęła przed antykiem a jaj koleżanki dygocąc ze strachu ustawiły się przy schodach wyjściowych. Dziewczyna bardzo pewnie patrząc na swoje odbicie w lustro powiedziała na cały głos : CandyMan ! Zaraz potem krzyknęła raz jeszcze: CandyMan ! Nie tracąc zimnej krwi po raz kolejny powiedziała: CandyMan !. Jej koleżanki zaczęły się cofać powoli. Magda znowu krzyknęła CandyMan !. Zaraz po tym jedna z koleżanek rzekła: Możesz się jeszcze wycofać ! Proszę nie rób tego już ci wierzymy!. Ale Magda drwiącym głosem ponownie powiedziała CandyMan!. W tym oto momencie światło w całym domu zgasło. Wszystkie dziewczyny z krzykiem wybiegły z domu. Zaraz potem zaczęły się śmiac i mówić że nie było się czego bać bo to rzeczywiście tylko głupia legenda Ale jednak z koleżanek powiedziała: Magda miałaś racje hahahaha. Lecz Magda nie odpowiedziała. Nie było jej z nimi. Przerażone pomyślały że koleżanka chce ich nastraszyć. Poszły gęsiego powoli na strych. Poświeciły latarką na lustro. Było całe we krwi a w odbiciu ujrzały że coś się za nimi porusza. Odwróciły się w pośpiechu i zobaczyły Magdę powieszoną na stryczku z poderżniętym gardłem... Od tej chwili wszystkie dziewczyny zamknęły się w sobie i nigdy więcej nie odezwały słowem...
Była pewna dziewczyna. Miała ona zaopiekować się dziećmi swojej sąsiadki, ponieważ ona musiała pilnie wyjechać. Dzieci była czworo: Megan, Jeniffer, Susan i Tom. Był już wieczór, Sandra (tak miała na imię ta dziewczyna, opiekunka)siedziała sobie w salonie i czytała książkę. Dzieci były na górze w swoim pokoju, i się bawiły. Nagle zadzwonił telefon. Sandra podniosła słuchawkę, a w niej usłyszała: - Idź do dzieci. Pomyślała, że ktoś sobie robi jakieś żarty, bo przecież wiele osób widziało, że wchodzi do tego domu. Oi 15 minut telefon znów zadzwoni: - Idź do dzieci. Sandra niewzruszona czytała dalej. Po następnym kwadransie usłyszała znów dźwięk dzwoniącego telefonu: - Idź do dzieci. Sandra się troszkę przestraszyła. Rozumiała, że ktoś mógł sobie z jej robić żarty, ale żeby tak długo? Przestraszyła się na dźwięk telefonu: - Idź do dzieci! Sandra dalej czytała. Jednak telefon znów zadzwonił: -Idź na górę! Zlękniona, zadzwoniła na policję. Jak przyjechał radiowóz, policjant zaproponował aby jednak poszła na wszelki wypadek sprawdzić co z dziećmi. Poszła. Zastała ich martwe ciała na podłodze. Policjant wyjaśnił jej: - To było zbiorowe morderstwo. Za każdym razem po telefonie mordował jedno z dzieci. Na to Sandra: - Ale...telefon dzwonił 5 razy, a dzieci było czworo... - Bo ten piąty był na Ciebie...
Dzialka
Kate i Mari były rodzonymi siostrami. Rodzice zawieźli je na działkę. Położona ona była niedaleko lasu. Wokół było niewiele działek a niedaleko drogo prowadząca na wieś. Rodzice zostawili je tam same ponieważ musieli iść już od rana do pracy. Do obrony zostawili im psa. Był to pit-bul a wabił się Kosk. Pogoda im dopisywała. Było ciepło, słonecznie więc dnie spędzały opalając się w ogródku, a woeczorami spotykały się z kolegami. Niestety przyszedł czas na brzydką pogodę. Cały czas padał deszcz. Gdy przestało lać postanowiły skorzystać z okazji i poszły z psem na spacer. Właśnie miały wracać. Zaczęły wołać psa lecz ten nie reagował i pobiegł za jakąś sylwetką człowieka na skraj lasu. Dziewczynki pobiegły za nim lecz znikł. Nie było już słychać szczekania. Kate i Mari szukały go już pół godziny lecz bez skutku. Pomyślały że pupil już dawno mógł pobiec do domu i czeka właśnie pod bramą, a one się meczą i denerwują szukając go. Poszły do domu. Brama była otwarta, lecz psa nie było widać. Co się stało? Kto otworzył bramę? Siostry wpadają w panikę. Słyszą jakiś szelest w domu, tupot człowieka. Nie wiedzą czy wejść czy uciekać. Stoją bezradnie przed owym domkiem i nasłuchiwują. Są przerażone. Postanowiły w końcu wejść do domku. Wzięły ze schowka znajdującego się a dworze siekierę i weszły do środka. W pokoju panował bałagan. Takiego bałaganu nigdy jeszcze nie widziały. Zaczęły się jeszcze bardziej bać. Na podłodze widniały czerwone ślady butów. Były to ślady krwi. Poszły za nimi. Prowadziły one do sypialni a tam były rozrzycone po całym pokoju wnętrzności ich psa a jego ciało wisiało na żyradolu. Na ścianie było napisane: TO MOGŁYŚCIE BYĆ WY.
Pewnej nocy trzy koleżanki umówiły się na wywoływanie duchów. Około godziny 22 rozpoczęły seans. Ku ich zdziwieniu duch się zjawił. Wypytywały go o różne rzeczy ale on reagował tylko stukaniem. Dziewczynki pomyślały, że chce je przed czymś ostrzec ponieważ czarną kredą zaczął mazać po ścianie w rogu pokoju. Kiedy zjawa zniknęła koleżanki były nieco wystraszone dlatego położyły się do łóżka spać. W środku nocy jedną z nich - Anie obudził grzmot. Była burza, padał deszcz i bardzo głośno gwizdał wiatr. Kiedy uderzył piorun pokój na chwile się rozjaśnił. W owym momencie Ania w rogu pokoju zauważyła niewyraźną postać w czarnym cylindrze. Dziewczynka tak się przestraszyła, że pobiegła i zamknęła się w łazience. Dwie godziny później pozostałe koleżanki się obudziły. Na dworze nadal panował mrok. Kiedy zauważyły brak jednej z nich bardzo się zaniepokoiły. Rozeszły się więc w poszukiwaniu Ani. Marysia poszła sprawdzić łazienkę ale nie mogła jej otworzyć. Szybko zawołała Martę i razem postanowiły spróbować otworzyć drzwi wsuwką do włosów. Udało się!. Dziewczynki wbiegły do środka. Zapaliły światło i zobaczyły swoją koleżankę stojącą przed lustrem. Zdziwione zapytały: Co ty Anka robisz po ciemku przed lustrem?. W tym oto momencie dziewczyna odwróciła się. Drzwi od łazienki się zatrzasnęły, a zza szafki wyszedł tajemniczy mężczyzna w czarnym cylindrze. Ania i nieznajomy równocześnie wypowiedzieli łacińskie słowa po czym przetłumaczyli je na język polski : Zostałyście wybrane!. OD tej pory trzy dziewczynki zaginęły bez śladu. Legenda głosi, że zostały opętane przez szatana i mordują po kolei wszystkich, którzy zakłócają spokój umarłych...
Pewna rodzina kupiła sobie dom na odludziu tuż obok obfitego w drzewa lasu. Rodzice pracowali w szpitalu na nocną zmianę więc zostawili Anie i Ptotrusia samych w domu. Pewnej nocy gdy rodzice jak zawsze wyszli do pracy Ania usłyszała jakieś szmery dochodzące z piwnicy. Ponieważ była nieustraszona i ciekawska postanowiła sprawdzić co się tam dzieje. Piotruś jej nie pozwalał ponieważ miał dopiero 5 latek i bał się sam zostać na górze w domu. Ania powiedziała mu żeby poszedł z nią i poczekał przed drzwami piwnicy. Ostrożnie zeszła w podziemia i zaczęła iść w stronę szmeru. Gdy było już bardzo blisko usłyszała krzyk swojego braciszka i w tym samym momencie zatrzasnęły się drzwi piwnicy ze strasznym chukiem. Dziewczynka szubko pobiegła na górę. Jednak nie mogła wyjść bo drzwi były zabarykadowane od zewnątrz. Nagle krzyk jej brata nagle się urwał i usłyszała jakby ktoś wchodził na górę jej domu. Dziewczynka postanowiła wyjść przez okno znajdujące się wysoko w ścianie. Niestety nie dosięgnęła więc podstawiła sobie worki z psią karmą którą ponoć Pioruś dokarmiał bezdomne psy. Ania szybko wyszła przez okno i czym prędzej pogramoliła się do okna w kuchni. Panowała tam przerażająca atmosfera. Dziewczynka zobaczyła ślady krwi na podłodze. Była przekonana że ktoś z zimną krwią zamordował jej braciszka i wciągnął zwłoki na górę do pokoju. Wzięła z kuchni największy nóż i po cichu weszła po schodach. Ku jej zdziwieniu na górze w pokoju leżały zwłoki jakiegoś obcego człowieka z poderżniętym gardłem. Ania usłyszała kroki za plecami. Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła zwojegoo dziwnie uśmiechniętego braciszka. Dziewczynka zaczęła się cofać lecz niestety potknęła się o zwłoki mężczyzny i upadła na ziemię. Piotruś powoli się do niej zbliżał. Wyciągnął za pleców nóż. Ania nie miała już żadnej drogi ucieczki. W końcu Piotrek ją dopadł i posiekał na drobne kawałeczki. Jej zwłoki schował do worku z psiej karmy. Gdy rodzice wrócili z pracy zastali złoki martwego męszczyzny w pokoju dzieci. Piotruś siedział w koncie kuchni i cały się trząsł. Opowiedział wszystko matce. Dodał takrze że Anię uprowadził inny mężczyzna. Dopiero po 3 miesiącach rodzice znaleźli rozkładające się zwłoki Ani w worku po psiej karmie. Znaleźli również inne dzieci poćwiartowane w innych workach. Kiedy policja przeszukiwała piwnicę znaleźli przyczynę szmerów. Była nią małą dziewczynka którą Piotrek nie zdąrzył poćwiartować. Związał ją i zamknął w wielkim kartonowym pudle zapominając o niej zupełnie. To właśnie jej ojciec przyszedł jej szukać do ich domu. Gdy rodzice wyszli z piwnicy Piotruś ich pozabijał. Nie wiadomo jak tego dokonał ale wymordował tez 3 policjantów przeszukujących piwnice. Nigdy tego nie udowodniono lecz mówiono że był dzieckiem szatana. Od tamtej pory nikt więcej go już nie widział. Sztrzeszcie się może być nim każdy człowiek na ulicy.
Pewnego burzliwego popołudnia rodzina Kowalskich wybierała się właśnie nad morze. Przez pierwsze kilometry pogoda im nie sprzyjała ale w radiu mówili, że nad morzem panują upały. Po kilku godzinach zaczęła narastać wielka mgła i burza się rozwijała. Warunki panujące na dworze były bardzo niebezpieczne do jazdy samochodem. Rodzinka postanowiła zatrzymać się w pobliskim pensjonacie. Był to stary wielki dom obrośnięty bluszczem, ale nie było niczego innego w pobliżu i Kowalscy zostali bez żadnej innem możliwości przenocowania. W środku było ciemno i pusto. Paliły się świece. Zza drzwi wyszedł właściciel i powiedział, że przez burze odłączyli im prąd. Był to stary, lekko przygarbiony mężczyzna. Kowalscy wybrali pokój i udali się na górę. W środku nocy najstarszego syna - osiemnasto letniego Michała i jego meme obudził czyjś płacz. Powoli i ostrożnie ze świecami w rękach udali się w strone dochodzącego odgłosu. Byli już bardzo blisko ponieważ płacz się nasilał. W końcu staneli przed toaletą. Wystraszeni ale i zarazem pochłonięci ciekawością wsuneli się delikatnie w otwór, który zostawiły za sobią otwarte drzwi. Nad umywalką, przed lustrem stała kobieta. Była bardzo smutna i płakała co chwile smarkając nos i ocierając ze zmęczonej twwarzy gorzkie łzy rozpaczy. Michał zapytał spokojnie: -Kim pani jest? Dlaczego pani płacze? Ona szlochając nadal odpowiedziała mu: -Dokładnie rok temu w tym pensjonacie, nad tą umywalką, przed tym lustrem moja mała córeczka podcieła sobie żyły i zginela na miejscu. Najgorsze jest to, że ja nawet nie wiem jaki był powód jej samobójstwa... Było jej źle ze mną? Traktowałam ją jak księżniczkę, byłyśmy razem szczęśliwe, a teraz moje życie to jedno wielkie ziarnko gorczycy... Wzruszona mama Michała rzekła: -Wszystko się ułoży, prawdą jest że co się stało to się nie odstanie ale niech się pani nie martwi. Całe życie przed panią i nie można tego zaprzepaścić i utopić wszystko w gorzkich łzach... Po czym zostawili kobiete samą i udali się do swojego pokoju. Płacz ucichł. Nad ranem zadzwonił budzik. Trzeba ruszać krzyknął tata. Wszyscy się zerwali z łóżek, załatwili swoje potrzeby i już po zaledwie kilkinastu minutach siedzieli w samochodzie. Burza się skończyła. Wakacje spędzili wesoło. W drodze powrotnej postanowili, że przywiozą jakiś upominek kobiecie z pensjonatu na pocieszenie. Gdy przejezdżali obok minionego miejsca niczego tam nie zauważyli. Pojechali więc to pobliskiej wioski czegoś się o tym domu dowiedzieć. Ludzie opowiedzieli im, że dokładnie rok temu wszyscy domownicy oraz obsługa zostali zamordowani przez roztargnioną matkę... Od tej pory budynek wyburzono a po kobiecie nie zostało ani śladu...
Historia prawdziwa nadesłana przez osobe, która przeżyła poniższe wydarzenia... Może nie tyle straszna co tajemnicza. Nie ma w niej jakiegoś szczególnego rozlewu krwi ale jest tajemnicza i ciekawa  ... (nazwy i imiona zostały zmienione dla dobra jedynej osoby która to przeżyła...) 26 maja 2004.... Tej daty nigdy nie zapomną Krzysiek, Łukasz i Paweł... Właśnie tego dnia razem z kumplami grali w piłkę na boisku które znajdowało się pod lasem w miejscowości w pobliżu dużego miasta na wschodzie polski. Las nazwijmy go Stary Las był porośnięty różnymi drzewami. W centrum lasu była polanka... Polanka zwykła.... Do czasu... Właśnie do 26 maja 2004... Wtedy grupa chłopaków grała w piłkę na wspomnianym wcześniej boisku. W pewnym momencie większość chłopaków rozeszła się do domów... Zostali tylko Krzysiek, Łukasz i Paweł. Krzysiek i Łukasz wpadli na pomysł żeby pójść w głąb tego lasu. Pawłowi nie zabardzo podobał się ten pomysł ponieważ było już późno, i zaczęło się ściemniać. Jednak udali się w głąb lasu. Wszystko był oka. Do czasu. W pewnym momencie Paweł ujrzał postać ubrana na czarno. Która jednak zniknęła po chwili, pomyślał wiec ze to wyobraźnia płata mu figle. Szli przez las, aż w końcu ich oczom ukazał się straszny widok... Na wspomnianej wcześniej polance między drzewami stał samochód przykryty gałęziami i różnymi folia itd... Właściwie był to wrak... Spalony... A w nim... 2 trupy... To było straszne... Chłopaki ujrzeli przed jakieś 15metrów przed sobą czarną postać... Postać powiedziała ze jeśli chcą żyć to mają milczeć... Uciekli do domów... Następnego dnia spotkali się w ciągu dnia i poszli znowu na polankę. Samochodu nie było. Ale miedzy dwoma drzewami wisiał transparent z czerwonym napisem „jeśli chcecie żyć to zapomnijcie o tym ze to widzieliście i milczcie”... Przerazili się... Ale nic nikomu nie powiedzieli... Od tego czasu z lesie zaczęły wydarzać się dziwne rzeczy. Było słychać krzyki, błagania o litość itd... Ludzie mówili ze gdy szli w nocy przez las przed nimi nagle pojawiały się białe postacie które mówiły różne rzeczy: „litości...”, „nie zapomnijcie o nas...” itd... Znikały jednak one tak samo szybko jak się pojawiały... Ludzie z tej miejscowości myśleli ze osoby które mówiły ze widziały te postacie kłamią... Ale 3 chłopaków wiedziało ze to prawda... Spotkali się któregoś dnia i każdy mówił ze wydaje mu się za ktoś ciągle go śledzi... Ale pomyśleli ze są przerażeni i nikt ich naprawdę nie śledzi. Krzysiek i Łukasz któregoś dnia nie wytrzymali o powiedzieli o tym rodzicom, którzy jednak oczywiście nie uwierzyli. 26 czerwca Łukasz z Pawłem czekali na Krzyska z którym mieli spotkać się na boisku, on jednak nie przychodził. Postanowili pójść do niego. Weszli do domu, był pusty. Udali się do pokoju Krzyśka i... Ich oczom ukazał się straszny widok... Krzysiek leżał na dywanie, a na ścianie napisane było „mieliście milczeć”... Łukasz i Paweł przerazili się nie na żarty... A najbardziej Łukasz... bo on tez powiedział... Przez następny miesiąc nic się nie działo... Prawie nic... Łukasz i Paweł mieli nadal przeczucie ze ktoś ich ciągle obserwuje... 26 lipca wieczorem u Pawła w domu nagle rozległ się dzwonek telefonu... To był Łukasz. Powiedział ze jego rodzice wyjechali, siedzi sam w domu i nudzi mu się, wiec zaproponował żeby Paweł przyszedł do niego i przyniósł parę gier komputerowych. Paweł zgodził się. Po pół godzinie był w domu Łukasza. Drzwi były zamknięte. Długo dzwonił ale nikt nie otwierał. Obszedł dom z każdej strony i zauważył że okno w pokoju Łukasza jest otwarte... Wszedł przez nie... Ujrzał Łukasza... Leżącego na podłodze... A na ścianie tak jak w przypadku śmierci Krzyska napisane było „mieliście milczeć”... Paweł natychmiast zadzwonił do rodziców Łukasza i powiedział o tym... Przyjechali po kilku godzinach i zadzwonili na policję... Gdy przyjechała policja policjanta zaciekawiło to że miesiąc wcześniej dokonano dokładnie takiego samego zabójstwa, i w obu przypadkach widział w pobliżu Pawła. Paweł nie chciał o tym rozmawiać, mówił ze nic nie wie i poszedł do domu, ale długo nie potrafił zasnąć... W końcu jednak udało mu się to... Męczyły go koszmary... Tak było przez kilka kolejnych nocy... Śnił mu się ten moment gdy razem z Łukaszem i Krzyskiem znaleźli ten samochód, czarna postać, a pewnej nocy także Krzysiek i Łukasz którzy mówili mu żeby milczał... Paweł był na skraju wyczerpania nerwowego. Któregoś dnia na oknie w swoim pokoju zauważył napis „MASZ MILCZEC!!”... Przestraszył się... Tej samej nocy znowu przyśnili mu się koledzy... Ale nie tylko koledzy... Przyśniły mu się postacie których nie znał i prosiły o to żeby nie zapomniał o nich nigdy... I prosili o to żeby sprawił aby pamięć o nich nigdy nie wygasła... Z całego snu najbardziej zapadło Pawłowi w pamięć to że miała na ręce bardzo specyficzny zegarek... Paweł nie wiedział co to za ludzie... Bał się... Pewnego dnia znowu poszedł na tą polanę... I znalazł tam cos... Pewien przedmiot... Przedmiot który pozwolił mu wszystko zrozumieć... To był zegarek... Taki sam jaki miała na ręku osoba z jego snu... Zrozumiał wszystko... Nagle zauważył przed sobą napis na drzewie „GIŃ...”, a za sobą usłyszał pękające gałęzi... Odwrócił się i zobaczył ze kilka metrów za nim stoi człowiek ubrany na czarno z nożem w ręku... Zaczął uciekać... W pewnym momencie odwrócił się i zobaczył ze nikogo za nim nie ma... Wrócił do domu... Tej nocy znowu śniły mu się te osoby które prosiły żeby sprawił żeby pamięć po nich nie przepadła... Paweł bił się sam ze swoimi myślami. W końcu zdecydował się pójść na policje i wszystko powiedzieć. Został odesłany do tego samego policjanta z którym rozmawiał wcześniej gdy Łukasz i Krzysiek zostali zabici. On mu uwierzył... Okazało się ze miał podejrzenia do tego kto może być tą tajemniczą osobą... Ale nie chciał mówić... Ponieważ zbliżał się 26 sierpnia (Krzysiek zginał 26 czerwca, Łukasz 26 lipca) postanowili zrobić zasadzkę na zabójcę. Plan był taki: 26 sierpnia Paweł zostaje w domu tylko z policjantami rozstawionymi w różnych miejscach. Tak właśnie zrobili. Paweł siedział u siebie w pokoju gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Poszedł je otworzyć. Wyjrzał przez wizjer jednak nikogo tam nie było... Wrócił do pokoju i ujrzał że okno jest nie domknięte a na ścianie napisane było „nadeszła pora na Ciebie” odwrócił się i zobaczył ze za nim stoi mężczyzna ubrany na czarno z nożem w ręku... Zapytał się czego chce a on na to odparł: „twojej śmierci... Zabiłem tych 2 gości z samochodu, a wy musieliście pójść i tam węszyć. Później zatłukłem tych 2 twoich kolegów choć łatwe to nie było. W ogóle to uciekłem z psychiatryka na drugim końcu miasta. Zamknęli mnie tam 9 lat temu bo zrobiłem dziewczynie po tym jak mnie rzuciła teksańska masakrę piłą mechaniczna... A ja chciałem tylko miłości... No ale nie będę tutaj gadał. Miałem cię skasować. Już brał zamach nożem gdy nagle słychać było strzał i padła martwy... -Tak myślałem, to ten zbieg z psychiatryka. Ale już Ci nie grozi. Powiedział policjant... Od tamtej pory w lesie nie można spotkać duchy tych 2 ludzi znalezionych w samochodzie oraz Łukasza i Krzyśka... Są przyjaźnie nastawieni... Ten który przeżył może z nimi nawet porozmawiać... Bo to byli jego najlepsi ziomale... Ale już ich nie ma... L Na tym kończy się ta historia... Dlaczego ja opowiadam? Hm... Chyba> dlatego żeby wypełnić wole tych 2 osób i sprawić żeby pamięć po nich przetrwała długo... No i żeby „Łukasz” i „Krzysiek” nie zostali zapomniani.... Ten który przeżył...(autor) P.S. Jeśli ktoś naprawdę chce to domyśli się o jakie miasto, jaki las i jaki szpital psychiatryczny chodzi...
Anne
W mieście Denver żyła sobie 13- letnia dziewczyna imieniem Anne(ania). Żyła w dużym domu wraz ze swoją babcią. Jej rodzice pare miesięcy temu zginęli w wypadku samochodowym. Ania jechała wtedy razem ze swoimi rodzicami lecz tylko ona przeżyła. Jadąc autostradą z bardzo dużą prędkością nagle uderzył w nich z na przeciwka tir przewożący napalm. Z cysterny wyciekł przewozony ładunek, zalewając oba pojazdy. Ania gorączkowo próbowała wydostać się ze zgniecionego samochodu. Nie myślała wtedy o swoich rodzicach krórzy także byli uwięzieni.
W końcu udało się jej oswobodzić, odbiegła jak najdalej od samochodów pozostawiając bezradnych rodziców we wraku samochodu z którego zaczął wydobywac się dym. Samochody wybuchły. Ania która leżała na polu przy autostradzie poczuła na swym ciele gorący podmuch. Po chwili słyszała tylko krzyk swoich rodziców- „aniuu!”
Pośród buchających płomieni które objęły cały samochód widziała rysy dwóch postaci. Rodzice nadal przeraźliwie krzyczeli, po pewnym czasie krzyki ucichły... Jej rodzice spłonęli żywcem.
Dziewczyna nie mogła sobie poradzić- cały czas miała ogromne wyrzuty sumienia, że nie pomogła swoim rodzicom. Pewnego dnia razem ze swoją babcią pojechały wieczorem na cmentarz, na grób swoich rodziców. Było już całkiem ciemno. Przyszły, pomodliły się, zapaliły znicz i odeszły. Wracając do samochodu babcia przypomniała sobie że na ławce przy grobie zostawiła torebkę. Ponieważ było dosyć zimno dała kluczyki wnuczce aby weszła do samochodu, który stał na pustym parkingu pośród drzew. Sama poszła po swoją torebkę. Ania idąc w stronę samochodu poczuła ten sam gorący podmuch, nie wiedziała co się dzieje więc zaczęła biec. Jednocześnie słyszała przytłumione krzyki.
Otworzyła drzwi pojazdu i usiadła na tylnym siedzeniu. W pewnej chwili usłyszała ciche głosy które wypowiadały jej imię. Przerażona dziewczyna spojrzała na przednie siedzenia, siedziały tam straszne, zwęglone zwłoki jej rodziców. Doszczętnie spalona ręka matki znajdowała się na gaśnicy...
To bedzie dosc dlugie ale warte uwagi
Dziwnie się czuję w tym domu...Cały czas wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje i miewam dziwne koszmary. Może dlatego, że jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego ogromnego, starego dworku.
Nazywam się Caroline i wprowadziłam się do dzielnicy Scary Weast 2 tygodnie temu. Mam męża-Josha, córkę 16- latkę (Jessie) i 8-letniego synka (Mark). Kiedyś miałam nie tylko 2 dzieci.. 13-letnia Amelia zginęła w pożarze. Nie wiadomo skąd pojawił się ogień, ważne że Amelia nie zdążyła się wydostać. Dom ocalał, lecz nie miałam zamiaru w nim mieszkać ani dnia dłużej. Wyprowadziliśmy się i trafiliśmy tutaj, jednak wciąż nie możemy zapomnieć ślicznej, zawsze uśmiechniętej Amelii...
- Mamo idę do Patricka! - mówi Jessie
- Dobra, ale wróc przed północą!!
- Oki...Papa
Patrick to chłopak Jessie. Spotykają się codziennie, jednak Jessie na razie nie ma kłopotów z nauką. Na szczęście nie jest głupia i wie, że i teraz mamy wiele kłopotów i z pewnością nie chciałaby być jednym z nich.
Zgggrr...Skrzypią drzwi.
- Wrrrr... Josh mógłbyś w końcu naoliwić te drzwi?! Ciarki mnie przechodzą po plecach jak słyszę to skrzypienie!!!
- Co? Ja teraz nie mogę! Pracuję! - wykręca się Josh
- No mam nadzieję, ale jak skończysz to i tak je naprawisz!!!
- Tak, tak.
Mój Josh ma własną firmę i cały czas siedzi przed komputerem, zwłaszcza teraz kiedy pojawiły się problemy... Ja pracuje w perfumerii w centrum małego miasteczka Deed City oddalonego od naszego osiedla tylko 2 km. To właśnie w Deed City 15 lat temu poznałam moją teraźniejszą i najlepszą przyjaciółkę - Candy. Poznałam również Nicole, która niestety zginęła w wypadku samochodowym. Dziwne... Dopiero teraz zauważyłam jak wiele mi bliskich osób ginie... Moja matka zginęła podczas napadu na bank 4 lata temu... Wciąż czuje jej zapach na moich ubraniach...No ale nie mogę cały czas rozpamiętywać przeszłości.
- Josh!! Idę na strych. Chcę się dowiedzieć czegoś o tym dworku.
- Dobrze! Jak coś to krzycz. OK.
Zaczynam wchodzić po tych dziwnych, starych schodach. Jak one niemiłosiernie skrzypią!!! Otwieram stare drzwi i widzę normalny, zakurzony strych. Otwieram najbliżej stojącą skrzynię i wygrzebuje jakiś stary dziennik. Czytam... :
"27.08.64
Moja mama weszłą do pokoju. Ona niczego się nie domyśla. Boję się, że będzie następna.
28.08.64
Dlaczego on to robi? Ukrywam się przed nim na strychu ale nie wiem czy dłużej dam radę... Modlę się, lecz wiem, że on w końcu mnie znajdzie. I nikomu wtedy nie pomogę.O nie... Słyszę kroki."
Skończyłam czytać mocno pszestraszona. Jaki "on"?! Wrzucam dziennik do kufra i postanawiam go więcej nie czytać.Która godzina? O Boże! Już 16! O 15 miałam podjechać po Marka do podstawówki i przy okazji porozmawiać z jego wychowawczynią! Wskakuję do auta i pędzę do Szkoły Podstawowej Cementarly 6.
Wchodząc do niej zauważyłam wychowawczynię Marka - panią Skeletee.
- Bardzo pszepraszam za spóźnienie! To się więcej nie powtórzy! Dziękuję, że zajęła się pani Markiem. Gdzie on jest?
- Nic nie szkodzi proszę pani. Rysuje w salce. Mark to złote dziecko : grzeczny i mądry. A jak on pięknie rysuje! Musi być z niego pani bardzo dumna.
- Ależ oczywiście, że jestem! Czyli nie ma pani z nim żadnych problemów?
- Tak jak mówiłam nie.
Wtedy zauważyłam to dziecko. Mały chłopczyk o kruczoczarnych włosach. Odwrócił się do mnie i spojrzał tymi ogromnymi czarnymi oczami. Twarz miał bladą i wychudzoną. Szczerze mówiąc był przerażający i po raz 3 tego dnia ciarki przeszły mi po plecach...
- Przepraszam, że pytam, ale mogła by mi pani powiedzieć co to za dziecko?
- To "ON"!
- Proszę?
- To Mike. Bardzo smutny i poważny chłopiec. Z nikim nie rozmawia. Zazwyczaj siedzi sam i rysuje. Jednak jego rysunki to tylko kartki zabazgrane czarną kredką.
- Zdawało mi się, że powiedziała pani, że to "ON"?
- Ależ skądże znowu! Musiała się pani przesłyszeć!
Mruknęłam pod nosem "Mam nadzieję" i jeszcze raz spojrzałam na chłopca. Cały czas rysował... Nagle podniósł rysunek i zobaczyłam na nim kartkę zabazgraną na czarno. Tak jak mówiła wychowawczyni. Lecz niestety nie była ona cała czarna! Czerwoną kredką chłopczyk zrobił napis : "Będziesz następna". Nie zdając sobie z tego sprawy krzyknęłam.
- Widzi pani - powiedziała do mnie pani Skeletee - same czarne kartki. I co ja mam z nim zrobić?
- Ale ona nie jest czarna? Czy pani tego nie widzi?!
- Czego? Proszę pani? Może wody?
- Nie dziekuję, już mi lepiej. Mark chodź tu moje Słoneczko.
Pocałowałam Marka, wzięłam go na ręce i czym prędzej wyszłam ze szkoły. W domu daję Markowi zjeść, kąpię go, chwilkę się z nim bawię i kładę go spać. Sama postanawiam się zdrzemnąć na kanapie. Budzi mnie telefon. Jeszcze trochę zaspana podbiegam odebrać.
- Halo?
- Siostrzyczko? Czy to ty? - odezwał się jakiś dziecięcy głosik
- Co? Nie jeste... - nie zdążyłam dokończyć zdania
- Nie powstrzymasz mnie... I ty o tym wiesz. Więc pamiętaj : Jesteś następna!!!
- Proszę?
- Pip...Pip...Pip...
To na pewno jakiś żart - myślę. Mimo wszystko postanawiam dokończyć czytanie dziennika. Wiem, że jestem niesłowna, ale czuję, że muszę to zrobić...
"29.08.64
Mamusi już nie ma...Zostałam tylko ja... Wklejam tu swoje zdjęcie na pamiątke, bo już dłużej niee"
Widzę rozmazane litery. Ktoś przerwał jej pisanie. Gdzie jest to jej zdjęcie?! Szukam zdjęcia i niestety znajduję je... Niestety, ponieważ dziewczyna na zdjęciach to ja! Prerażona myślę jak uciec z tego domu i... czuję "JEGO" oddech na mojej szyi...

I jak ....? Podobalo sie?
Sara mieszkała w akademiku z Lucy. Obie dziewczęta były przeciwieństewm, Lucy uwielbiała zabawę i spotkania z paczką a Sara miała najlepsze oceny i była bardzo skryta. Za tydzień miał być ważny test i Sara próbowała przyciągnąć do nauki lecz to nic nie dało i jej współlokatorka poszła do znanej dyskoteki razem z przyjaciółmi. Kiedy Lucy wróciła koło trzeciej w nocy nie świeciła światła tylko szybko się przebrała. Usłyszała jakiś ruch z sąsiednego łóżka i pomyślała że jej współlokatorka czyta książkę jak to miała w żwyczaju. Następnego dnia otworzyła oczy i zobaczyła martwą Sarę która była we krwi. Na ścianie pisało "Cieszysz się że nie zaświeciłaś światła".
Pracownik zajmujący się układaniem parkietów właśnie skończył całodniową pracę w pokoju jednej z rodzin. Odetchnął z ulgą i wstał, by przyjrzeć się ułożonemu przez siebie parkietowi. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie małe wybrzuszenie w podłodze na środku pokoju… Pracownik szybko zorientował się co się stało - w żadnej z kieszeni nie było jego paczki papierosów. Gdy upewnił się, że nikt nie widzi, wziął swoje narzędzia i zabrał się do zrywania parkietu w miejscu wybrzuszenia. W trakcie pracy był mu potrzebny młotek, który zostawił w kuchni. Wchodząc do niej po narzędzie nie bez zdumienia zobaczył… że paczka jego papierosów leży na stole!
Zaraz potem usłyszał glos małego chłopca dobiegający z pokoju na górze: „mamusiu! Gdzie jest mój kotek?”
Człowiek z hakiem
Zakochana para wybrała się na przejażdżkę samochodem. Znaleźli nieuczęszczaną drogę pośród lasu, zaparkowali samochód i zaczęli się całować. Robiło się coraz goręcej, kiedy to w radiu przerwali nadawanie muzyki podając komunikat o niebezpiecznym szaleńcu zbiegłym z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Spiker nazwał go „Kapitanem Hakiem”, gdyż psychopata miał zamocowany hak zamiast prawej dłoni… Dziewczyna zaczęła się denerwować, lecz chłopak zapewniał ją, że nic się im nie stanie. Po kilku minutach znów zaczęła nalegać by udali się w bezpieczniejsze miejsce, lecz chłopak znów odrzucił propozycję. Minęło kilka chwil gdy dziewczyna usłyszała zgrzyt czegoś ostrego o dach ich samochodu… zaczęła krzyczeć i domagać się, by natychmiast stąd odjechali. Zdenerwowany chłopak stwierdził, iż to tylko gałąź, jednak zapalił silnik i ruszył. Gdy dotarli do domu dziewczyny, ta wysiadła lecz od razu zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem w kierunku drzwi od strony pasażera… przestraszony chłopak wybiegł sprawdzić co się dzieje i zobaczył… że na klamce od drzwi zaczepiony był zakrwawiony hak wyrwany z ręki psychopaty, któremu umknęli w ostatniej chwili…
Pewna dziewczyna postanowiła wybrać się na dyskotekę, a że drogę miała długą skorzystała z autobusu. Tam usłyszała komunikat w radiu, jakoby w pobliskich dyskotekach grasowali złodzieje nerek. Jednakże szybko zapomniała o tej przestrodze, tym bardziej, że na parkiecie spotkała bardzo miłego chłopaka, który od razu wpadł jej w oko. Nieznajomy zaproponował dziewczynie drinka, ona się zgodziła… kilka godzin później obudziła się naga w obskurnym mieszkaniu, w wannie wypełnionej lodem. Obok leżała karteczka: „nie masz jednej nerki - jeśli chcesz żyć nie wychodź z lodu i czekaj na karetkę…”
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (8 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|